Jest takie powiedzenie, że punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Dla nas kosztorysantów przysłowie także jest odpowiednie!

Inaczej bowiem sporządzamy wycenę na zlecenie Pracowni Projektowej a efektem naszej pracy będzie kosztorys inwestorski, niż gdy zainteresowani osobiście, tworzymy ofertę dla „naszej” firmy. Dobrze to czy źle? Uczciwe czy też nieuczciwe? Przyjrzyjmy się temu i może wnioski nasuną się same.

Kosztorys inwestorski to kalkulacja przewidywanych kosztów danej inwestycji. Wyprzedza nie tylko prace budowlane ale także (czasem) proces powstawania decyzji czy te roboty w ogóle będą prowadzone. Nie wiemy, który z wykonawców zlecenie na te roboty otrzyma, więc nie będziemy znali stawek robocizny, które przyjąć do kosztorysu.

Jeszcze większy problem będziemy mieli z materiałami, bo nie wiemy, materiały którego producenta będą wykorzystane. Zgodnie z wytycznymi do projektowania (ale także kosztorysowania) nie będzie w tym kosztorysie wskazana marka, nazwa i konkretny dostawca a jedynie opisane zostaną ich parametry. Rozrzut wartości do przyjęcia w kosztorysie może być więc znaczny. Spójrzmy choćby na cenę materiału powszechnie stosowanego, takiego jak wełna mineralna. Porównam maty do ocieplenia skośnej połaci poddasza:

TOPROCK PREMIUM, λD = 0,035 W/m·K , firmy Rockwool o grubości 200mm – 73,20 zł/m2
PROFIT-MATA λD = 0,035 W/(m*K), firmy Isover o grubości 200mm – 67,80 zł/m2
URSA GOLD 35 = λD = 0,035 W/(m*K); firmy Ursa o grubości 200mm – 65,77 zł/m2

Ta sama grubość, identyczny współczynnik przewodzenia ciepła a różnica między skrajnymi ponad 11% (wszystkie ceny z aktualnych cenników tych firm z ich stron www).

Tak będzie także z innymi materiałami. W tym momencie narzuca się wniosek: kiedyś to było dobrze! W PRL-u po pierwsze był z reguły na cały kraj jeden producent i nie było powodu by znać nawet jego nazwę (stąd występowały permanentne niedobory). Jeżeli nawet było kilka zakładów produkujących ten sam asortyment, to państwo regulowało ceny i zawsze była tylko jedna cena na dany produkt.

Wracając do rozważań – tak można mnożyć te różne niewiadome, ale kosztorys sporządzić trzeba.

Dlatego sięgamy do zakupionego dostępu do bazy cenowej INTERCENBUD, wczytujemy cennik do naszej Normy Ekspert (czy też Normy Standard), wbijamy nie tylko ceny średnie ale także wielkości narzutów i „niech się dzieje wola Boga”…

Zupełnie inaczej podchodzić będziemy do skosztorysowania inwestycji, gdy jesteśmy właścicielem lub pracownikiem firmy wykonującej roboty i sporządzić musimy kosztorys ofertowy.

Mechaniczne posługiwanie się cennikami może spowodować sporo problemów, bo nasza propozycja będzie albo zawyżona w stosunku do ofert konkurencyjnych albo – gdy już uda się zlecenie dostać – to może się okazać, że zamiast spodziewanego zysku będziemy musieli do tej pracy dołożyć.

Cena publikowana na stronach producenta rzadko kiedy jest zgodna z ceną w składzie lub hurtowni budowlanej. Sprzedawcy uzyskują spore rabaty od dostawców i aby być konkurencyjnymi często mają dla swych stałych odbiorców cenę niższą od tej, którą widzimy w cennikach producenta. Należy więc poświęcić swój czas, udać się do takiego składu i uzgodnić ceny materiałów. To samo dotyczy baz cenowych, wpływa tam wiele danych i ceny wyznacza statystyka, więc nie są one dokładnie te same co na rynku. Na coś w końcu musimy się zdecydować i wprowadzić do naszej oferty. Ale to nie wystarczy. Zwłaszcza wtedy, gdy praca nie będzie trwała krótko. Postawienie obiektu od początku do momentu oddania użytkownikowi trwa kilkanaście miesięcy, czasem i więcej. Oferta oparta o dzisiejsze, aktualne ceny może być naszym gwoździem do trumny, bo może się okazać, że te najdroższe materiały (a do tych należą materiały wykończeniowe i wyposażenie) przez ten czas mocno zdrożeją. Wyżej wspomniana wełna mineralna TOPROCK PREMIUM firmy Rockwool na przestrzeni ostatniego roku zmieniła swą cenę o 9% z niecałych 67,00 zł/m2 na 73,20 zł/m2. Musimy więc starać się przewidzieć te różnice i wartości odpowiednio skorygować.

Do naszej oferty stawkę robocizny powinniśmy skalkulować w oparciu o rzeczywiste koszty a nie ślepo przepisywać z bazy. Inaczej są opłacani ludzie na prowincji a inaczej w dużych miastach.

Narzuty kosztów pośrednich i zysku w każdej firmie różnie się kształtują. Są takie małe rodzinne firmy, gdzie właściciel jest jednocześnie dyrektorem, zaopatrzeniowcem i brygadzistą. Sprawy biurowe i księgowe zapewnia małżonka lub córka i nie jest potrzebna firma ochroniarska bo biuro i magazyn jest jednocześnie gospodarstwem lub posesją z domem, magazynem i warsztatem na jej terenie. Inaczej jest, gdy w firmie jest ta cała nadbudowa z kadrą kierowniczą, magazynami, garażami itd. – czyli w dużych przedsiębiorstwach. Tam koszty pośrednie wyglądać będą inaczej i dobrze jest, gdy ktoś czuwa nad tymi sprawami i może nam wskazać, jakie wielkości będą bezpieczne, czyli będą odpowiadały wielkościom faktycznym.

I zawsze, niezależnie od wyżej wspomnianych będą jeszcze czynniki niespodziewane. Ulewa i wykopy rozpulchnione. Kradzieże – ponowny zakup tego, co już było opłacone. Błąd pracownika – usuwanie wady. Można mnożyć a każdy taki przypadek to kolejne koszty. Jak tu wygrać przetarg, gdy wszystkie te sprawy „wmontujemy” w nasz kosztorys ofertowy? Ktoś zna odpowiedź? Może się z nami tym podzielić?

Trudny jest zawód kosztorysanta…

Autor: Andrzej Pietraszek

Loading